Nie wiem czy kiedykolwiek wspominałam, ale do tej pory nie udało mi się przeczytać jakże wychwalanej "Samotności w sieci" i wiecie co? Strasznie żałuję, że w ogóle po nią sięgnęłam :(
Autor: Janusz L. Wiśniewski
Stron: 416
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
"Samotność w Sieci” - powieść tak współczesna, że bardziej nie można: z Internetem, pagerem, elektronicznymi biletami lotniczymi, dekodowaniem genomu i SMS-ami. A przy tym tak tradycyjna jak klasyczna historia miłosna. Powieść o miłości w Internecie. Tej ostatecznej, tej, o której się marzy, takiej, aby „się popłakać i aby dech zaparło”. Wiśniewski analitycznie i urzekająco zarazem relacjonuje tę miłość, wprowadzając na przemian nastrój nieomal uroczystej czułości, aby kilka linijek dalej zadziwić odważnym erotyzmem. „Samotność w Sieci” to także hołd składany mądrości i wiedzy. Splecione kunsztownie z wątkiem miłosnym fascynujące historie o molekułach emocji, o tym, kto tak naprawdę odkrył DNA, i o tym, co po śmierci stało się z mózgiem Einsteina. Po przeczytaniu „Samotność w Sieci”, wie się, że wirtualność Internetu to tylko umowa i że e-mail - tak naprawdę - nie musi się różnić od listu przysłanego zaprzęgiem przez posłańca.
Do powieści został dołączony „post-epilog” i zapis internetowej dyskusji autora z czytelnikami.
Dlaczego „post-epilog”? Bo istniał w mojej wyobraźni już przed prologiem. Był tam od pierwszego słowa „S@motności...”, które wstukałem z klawiatury mojego komputera. Nie było tam jeszcze ani drugiego rozdziału, ani środka, ani epilogu. Ale był post-epilog. Stworzyłem go w Berlinie, na ławce na dworcu Lichtenberg o północy 18 sierpnia 1998 roku, gdy zaczynały się moje urodziny, a ja na tej ławce czekałem na pociąg do Frankfurtu nad Menem. Nie umieściłem go w manuskrypcie „S@motności...”, który wysłałem do wydawnictw „Czarne” i „Prószyński i S-ka”, ponieważ wydawało mi się wówczas, że nie jest potrzebny tej książce. Ale teraz, w dwa lata po wydaniu „S@motności...” i po blisko dziewięciu tysiącach e-maili, mam wrażenie, że się jednak myliłem...
Janusz L. Wiśniewski"
Zupełnie nie rozumiem dlaczego ta książka stała się taka kultowa :/ Przepraszam jeśli kogoś urażę, ale dla mnie jest to zwykły psychologiczny gniot.
Przebrnęłam przez całą, jak zazwyczaj robię (nawet gdy książka nie jest tego warta), głównie po to, żeby z czystym sumienie móc Wam napisać, że to dno i 5m mułu...
To jest dosłownie skrajna grafomania! Setki linijek niedorzecznych banałów, patosu i egzaltacji! Wydawało mi się czasem, że autor na każdym kroku ubiera w pseudo-naukowe słowa coś co można wyrazić znacznie prościej i mniej wyniośle. No chyba, że miało to na celu przypominanie czytelnikowi o ilości tytułów naukowych przed nazwiskiem...
Główni bohaterowie są zdecydowanie zbyt przerysowani, chyba autora "lekko" poniosło. Nie wspomnę o tym, że są wręcz tak chodzącymi ideałami, że aż mdli!
Liczyłam na ckliwą romantyczną historię, a dostałam tragicznego gniota, w którym 1/2 stron jest o genetyce, programowaniu i innych zbędnych wywodów.
Kicz kicz kicz!
Nie polecam!
Moja ocena:
0/10
Po przeczytaniu tej książki zaczęłam szukać opinii na jej temat i całe szczęście okazało się, że nie tylko ja uważam tą pozycję za kompletną pomyłkę, co nie zmienia faktu, że przewyższająca ilość opinii to jednak te pozytywne... trochę to przerażające ;)
A może komuś z Was książka przypadła jednak do gustu? Koniecznie napiszcie co o niej myślicie :) W końcu każdy ma inny gust :)
Pozdrawiam!
Mole w książkach :]
Stron: 416
Do powieści został dołączony „post-epilog” i zapis internetowej dyskusji autora z czytelnikami.
Dlaczego „post-epilog”? Bo istniał w mojej wyobraźni już przed prologiem. Był tam od pierwszego słowa „S@motności...”, które wstukałem z klawiatury mojego komputera. Nie było tam jeszcze ani drugiego rozdziału, ani środka, ani epilogu. Ale był post-epilog. Stworzyłem go w Berlinie, na ławce na dworcu Lichtenberg o północy 18 sierpnia 1998 roku, gdy zaczynały się moje urodziny, a ja na tej ławce czekałem na pociąg do Frankfurtu nad Menem. Nie umieściłem go w manuskrypcie „S@motności...”, który wysłałem do wydawnictw „Czarne” i „Prószyński i S-ka”, ponieważ wydawało mi się wówczas, że nie jest potrzebny tej książce. Ale teraz, w dwa lata po wydaniu „S@motności...” i po blisko dziewięciu tysiącach e-maili, mam wrażenie, że się jednak myliłem...
Janusz L. Wiśniewski"
Moja ocena:
0/10
Po przeczytaniu tej książki zaczęłam szukać opinii na jej temat i całe szczęście okazało się, że nie tylko ja uważam tą pozycję za kompletną pomyłkę, co nie zmienia faktu, że przewyższająca ilość opinii to jednak te pozytywne... trochę to przerażające ;)
A może komuś z Was książka przypadła jednak do gustu? Koniecznie napiszcie co o niej myślicie :) W końcu każdy ma inny gust :)
Pozdrawiam!
Mole w książkach :]
każdy ma swoje odczucia...ja czytając książkę płakałam
OdpowiedzUsuńJasne, że każdy ma swoje. Niestety ja byłam daleka od płaczu za to ziewałam co chwilkę i nie potrafiłam zrozumieć co może się komuś w tej książce podobać... ;)
UsuńA miałam ją dziś wziąć w bibliotece! Jednak przeczucie mnie nie zawiodło. Intuicja mi podpowiedziała by nie wypożyczać "Samotności w sieci".
OdpowiedzUsuńDla mnie książka była okropną męczarnią i nie poleciłabym jej nikomu, bo jest tyle ciekawych książek... :) Btw Ewciu kupiłam dzisiaj kolejne dwie książki z serii prawdziwe historie, wiec jak cos to juz są ;)
UsuńDzięki. Właśnie je kupiłam.
UsuńOcena 0/10 - niespotykane! :D
OdpowiedzUsuńNiestety jak dla mnie książka nie wnosi nic a język w niej stosowany jest chyba właśnie dla podkreślenia ilości tytułów naukowych autora i dla podniesienia jego wyniosłości. Nie znajduję w niej nic wartego uwagi dlatego taka niska ocena :) dla mnie jest bezwartościowa, a czytanie jej to strata czasu ;) ale oczywiście każdy ma własne zdanie :)
UsuńJa oglądałam ten straszny film(mimo wychwalań pod niebiosa, nie wiem co ludzie w nim widzieli), byłam przekonana, że książka lepsza.. To już wiem, że raczej się na nią nie skuszę :D
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że powstał film... hmm już wiem czego na pewno nie będę oglądała :)
UsuńCzytałam już dość dawno, fragmenty o genetyce i informatyce akurat mi się podobały, bo lubię takie tematy, książkę też raczej odebrałam pozytywnie, chociaż momentami troszkę ciężko się czytało :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak teraz bym ją oceniła, bo odkąd zaczęłam pisać recenzje, oprócz radości czytania, zaczynam też wszystko analizować
Mi chyba nie tyle ciężko się czytało ile zanudziłam się na śmierć, nie znalazłam w niej nic wartościowego. Niestety :(
Usuń